Może zastanawiasz się skąd Drabina Jakubowa znajduje co wakacje ponad 250 wolontariuszy chętnych poświęcić tydzień czasu na pomaganiu innym? Jest to efekt intensywnej promocji, zarówno oficjalnie w mediach jak i pocztą pantoflową. Chociaż najczęściej na pytanie "Skąd dowiedziałeś się o Drabinie" w formularzu wolontariusze wpisują "od znajomych", to coraz częściej zdarza nam się docierać do ludzi przez internet i media społecznościowe. Jednym z takich mediów jest YouTube.
Nasz kanał na tej platformie choć istnieje (zapraszamy do subskrybowania 😁) to jednak nie ma wielu subskrybentów. ALE! Dokładnie dwa lata temu udało nam się umówić na wywiad z Tomkiem Samołykiem – katolickim youtuberem, którego filmy cieszą się sporą oglądalnością.
To była zwykła rozmowa… a jednak wydarzyło się coś niezwykłego, za co jesteśmy bardzo, bardzo wdzięczni:

Świadectwo wolontariuszki:
Była połowa lipca - dla mnie czas głupich pomysłów i gasnącej nadziei. Strasznie się nudziłam, co potęgowało we mnie poczucie bezsensu i pociąg do ryzykownych zachowań. Zostało mi jeszcze, jako studentce, sporo wakacji, z różnych względów nie liczyłam na możliwość podjęcia pracy, a jednocześnie wiedziałam, że pozostawanie w takim stanie jest niebezpieczne i w końcu doprowadzi mnie do ruiny. Z pewną dozą bezsilności, może i lekkiej rozpaczy, postanowiłam pójść na adorację. Wylałam wszystko Jezusowi: że już nie mam siły, że mam dosyć i nie dam rady nic zrobić bez Jego pomocy. W końcu zdobyłam się na to, by w wolności podejść do tematu: Jezu widzisz jak to teraz wygląda, jak nic się nie zmieni to będzie masakra. Daj mi coś do zrobienia żebym się nie nudziła, przecież mogę ten czas poświęcić na coś dobrego zamiast na głupoty. No wskaż mi coś. Powiedz co robić. Nie było głosu z nieba, ani napisu z chmurek, ale wydaje mi się, że wyszłam jednak spokojniejsza.
Tego samego dnia, ale już w domu włączyłam YouTube żeby posłuchać muzyki i od razu na pierwszej stronie rzuciła mi się w oczy miniaturka filmu, na której było napisane “TU JESTEŚ POTRZEBNY”. Poczułam ukłucie w sercu, na chwilę mnie zamurowało, ale zaraz kliknęłam i obejrzałam cały wywiad jaki Tomek Samołyk przeprowadził z Agatą, Natalią i ks. Łukaszem. Wiedziałam już do czego Pan Bóg mnie zaprasza. Na tym jednak nie skończyły się moje problemy. Przez kilka dni mocowałam się z sobą wiedząc, że podjęcie takiej inicjatywy jest kompletnie wbrew mojej naturze. Z moim charakterem wyjazd na drugi koniec Polski, nie znając tam nikogo, wzięcie pod opiekę osoby z niepełnosprawnością (nie mając z nimi nigdy bliższej styczności, nie wspominając już nawet o jakiejkolwiek wiedzy na ten temat) - to przecież jest rzucanie się na bardzo głęboką wodę. Jednak w całej tej mojej walce Pan Bóg wciąż dawał poznać, że tego właśnie by dla mnie chciał i że będzie mnie wspomagał.
Ostatecznie wybrałam się na kolejną adorację, tym razem z warunkiem: dobra pojadę, ale zrób tak, żebym miała jak tam dojechać i w razie czego uciec. Nie musiałam długo czekać - mój przyjaciel, widząc jak się miotam z tą decyzją, zaproponował mi, że mnie zawiezie i w razie czego odbierze. Pan Bóg spełnił warunek, słowo się rzekło, jadę. Wypełniłam zgłoszenie i mając na przemian pokój i atak paniki, w końcu pokonałam strach i je wysłałam. To było dosłownie jakieś 5 dni przed turnusem. Koordynator myślał, że zapisy są już zamknięte, ale i tak znalazł dla mnie miejsce. W ten sposób trafiłam na turnus. Kosztowało mnie to jeszcze trochę łez strachu przed niewiadomym i zmęczenia. Jednak dzień po przyjeździe podopiecznych czułam się już bardzo dobrze - wtedy już wszystko było jasne. Czułam nadal czuwającą Opatrzność Bożą, która dała mi idealną do moich możliwości podopieczną (czyli wymagająco, ale do uniesienia), świetną Siostrę, od której dostałam dużo pomocy i wsparcia, a w końcu CUDowną wspólnotę, której nadal jestem częścią. Żaden inny wyjazd nie dał mi tyle dobrego co ten: poczucie bycia przyjętą, akceptowaną, kochaną, ważną, potrzebną i świadomość tego jak wiele jestem w stanie przekroczyć, ile siły i odwagi jeszcze we mnie drzemie.

Bardzo jestem wdzięczna za ten czas, bo z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że wiele we mnie zmienił i wiele mnie nauczył. Jak kochać innych i siebie, jak przyjmować swoje ograniczenia. Zyskałam też większe zaufanie do Bożych planów, bo choć myślę, że było to dla mnie, przynajmniej z początku, trudne doświadczenie to cały czas czułam się prowadzona i ubezpieczana, a dobrych owoców też nie brakuje. Cieszę się, że nadal mogę być częścią tej wspólnoty, nawet poza turnusami, bo naprawdę nigdzie nie spotkałam tak wspaniałych osób.
Tomek jednak nie poprzestał tylko na tym jednym, ale jakże znaczącym wywiadzie! Po roku nakręcił kolejną rozmowę z naszymi wolontariuszami, tym razem opisując historię braci Michała i Maćka.

Podsumowując - po publikacji tych dwóch filmów:
- zgłosiło się kilkunastu nowych wolontariuszy,
- pojawili się nowi darczyńcy, którzy wsparli naszych podopiecznych,
- dziesiątki osób miało okazję pierwszy raz usłyszeć o Drabinie Jakubowej i zechcieli być częścią tego dobra!
Tomku - w imieniu naszych podopiecznych, ich rodziców, a także wolontariuszy: DZIĘKUJEMY, DZIĘKUJEMY, DZIĘKUJEMY!
To wszystko pokazuje jedno: jedna rozmowa, jedno udostępnienie, jeden link może zmienić bardzo wiele.