Niektórym ludziom ( w tym mnie, a jakże ) wydawało się, że jeśli nie spełnię się zawodowo, uczuciowo, nie dostanę pracy o której marzę, nie spełnię moich lub czyichś oczekiwań, nie założę rodziny i tak dalej i tak dalej... to będzie porażka, na całego.
- hmm... jak to teraz skomentuje? TOTALNA BZDURA.
Zdaje sobie sprawę, że brzmi to dość ostro, ale tak rzeczywiście uważam i już Wam tłumaczę dlaczego.
Rzeczy i plany, które wymieniłam na początku są WAŻNE. Absolutnie ich nie neguje. Są ważne ale nie najważniejsze, bo... jak się okazało, w żadnym innym miejscu, nigdy wcześniej nie czułam się tak radosna. Radosna do granic możliwości! Ci co mnie kojarzą, znają, potwierdzą. Dotarło do mnie, że... idealność wcale nie jest taka superextrafajna, o wiele bardziej wyjątkowa jest, nasza słabość, nasza nie idealność, nie równość, bo dzięki temu jesteśmy sobie nawzajem potrzebni i wtedy wystarczy już tylko, że Jesteśmy. Wystarczy tylko tyle, ze będziemy dla Kogoś bezinteresownie, tylko z otwartym sercem, tylko z czułością.
Czy jadąc pierwszy raz na turnus dla niepełnosprawnych zdawałam sobie sprawę, ze to miejsce tak mi zawróci w głowie? absolutnie nie! Ale to jest w tym wszystkim najpiękniejsze, że tu w Brańszczyku jest to, czego od dawna szukałam, pragnęłam. Jest tutaj w formie najszczerszej, nagiej, cichej, bezbronnej i w tym wszystkim tak Silnej.
PS: Dziękuje Wam za najpiękniejszą lekcje Miłości. Będę tu wracać.