Wystarczyło parę minut tańca z "Przypauliną". Tyle balów, tyle tańców z podopiecznymi, z wózkami i nigdy nic się nie stało, a tu skręcona noga w kostce. Dwóch silnych wolontariuszy pomagało ks. Łukaszowi kuśtykać. Strój Zorro wylądował w koszu, a on w gabinecie. Zaraz zjawiła się przy nim pielęgniarka – Wydaje mi się, że nie jest złamana, ale sugeruję wizytę w szpitalu. Na wszelki wypadek. – Po chwili nad jego kostką pochylała się studentka fizjoterapii i studentka medycyny. – Skręcona, ale przyda się prześwietlenie – usłyszał diagnozę.
Zaraz jeden z wolontariuszy zaproponował, że zawiezie go do Wyszkowa. Jeden podopieczny zaproponował symbolami blissa: WEŹ | MOJE | WÓZEK – i ruszyli. Noga mocno bolała, ale ks. Łukasz czuł się świetnie, bo wiedział, że jest w dobrych rękach. W Wyszkowie wolontariusz przewiózł go z wózkiem na oddział, a tam zaczęło się czekanie...
Wreszcie przyszła jego kolej. Pani doktor siedziała za wielkim ekranem, zadawała pytania, zapisywała, wydawała polecenia – Proszę szybciej odwijać ten bandaż – rzuciła okiem na jego kostkę, ale na niego nawet nie spojrzała. Po pół godzinie, gdy wracał z prześwietlenia, ona już miała wyniki i kartę wypisową w ręku – Proszę się zapisać na kontrolę do ortopedy. Okłady ma pan przepisane, a wózek proszę oddać na SOR! – Bardzo się zdziwiła, kiedy się okazało, że nie zamierza oddać wózka, ale nie miała już czasu, żeby się zastanowić dlaczego.
Ks. Łukasz bardzo współczuje lekarzom, że biurokracja i duże obciążenia odcinają ich od pacjenta. Pamięta, że swój pierwszy pogrzeb po święceniach kapłańskich odprawiał, jakby sam stracił babcię – i na dłuższą metę tak się nie da żyć. Medycy z pewnością mają tak samo. Do tego SOR jest miejscem, gdzie pośpiechu i stresu jest najwięcej, i wie też, że nieraz sami pacjenci swoim zachowaniem doprowadzają do takiej sytuacji.
Bycie na turnusie pielęgniarką czy lekarzem wiąże się z odpowiedzialnością, ze zmęczeniem, ale – jak mówi – pozwala spojrzeć na ludzi z bliska, z innej perspektywy. Pewne rzeczy są możliwe tylko wtedy, kiedy jesteśmy wolontariuszami, kiedy czynimy dobro, bo chcemy dobra. Z drugiej strony medalu „pacjent” wie, że nie jest „klientem”, który żąda, bo „klient nasz pan”, ale przyjacielem, który musi dbać o relacje i może „żądać” właśnie relacji.
Dziękujemy wszystkim, którzy z odwagą i czułością podjęli się roli medyka na naszych turnusach – pielęgniarkom, ratownikom, studentom, lekarzom i fizjoterapeutom. Wasza obecność, fachowość i gotowość do niesienia pomocy w każdej, nawet najdziwniejszej sytuacji – od skręconej kostki po czułe rozmowy w środku nocy – budują wspólnotę, w której naprawdę możemy na siebie liczyć. To służba, która wykracza daleko poza recepty i procedury – dziękujemy Wam za to, że jesteście z nami, z sercem i uważnością.
Co roku do wolontariatu przyłącza się kilku lub kilkunastu studentów medycyny, pielęgniarstwa, fizjoterapii, ratownictwa. Ks. Łukasz ma nadzieję, że to, czego uczy Drabina Jakubowa, to jest przyszłość także w polskiej służbie zdrowia!
PS Na YT zachowało sie wideo ze księdzem o kulach, ale w świetnym humorze, zobacz TUTAJ!